Nie wychodzi
mi pisanie na chłodno, bez emocji i odczuć i może to dobrze, bo dzięki temu
wpadłam na dzisiejszy temat. A dzisiaj będzie o mało popularnym (chociaż w
sieci coraz popularniejszym, dzięki Potworowi Spaghetti!) serialu produkcji
amerykańsko-brytyjskiej pod tytułem „Orphan Black”. Jest to pierwsza produkcja fuzji
Anglia-USA i sprawdza się wręcz fenomenalnie. Anglia bowiem słynie z świetnego
psychologicznego profilu bohaterów których przedstawia widzom, z trafnych
rozwiązań fabularnych i oczywiście z brytyjskiego akcentu aktorów (choć to już
kwestia osobistych preferencji). Braki w wartkości akcji i w nieco tandetnych
efektach specjalnych oraz przystosowaniu do widza mainstreamowego nadrabiają
Stany. I taki jest właśnie przepis na produkcję-cud, czyli na Orphan Black.
Sarah (Tatiana
Maslany)
Z początku
odcinki ogląda się trochę jak czeski film, w którym nic nie wiadomo do końca – Sarah
Manning, sierota z domu zastępczego wraca do rodzinnego Nowego Yorku i swojej córeczki
Kiry. Na stacji kolejowej widzi coś, co raz na zawsze zmieni jej życie –
chciałoby się powiedzieć na lepsze, bo Sarah łatwego życia nie ma, no cóż, na
pewno na ciekawsze) – otóż kobietę, podobną do niej jak dwie krople wody,
rzucającą się pod pociąg. Sarah w oszołomieniu zabiera torebkę nieznajomej –
trochę, by pomóc sobie w kłopotach ze szmuglowaniem narkotyków, trochę z
oczywistej ciekawości – i dopiero wtedy się zaczyna. Jeżeli chodzi o zmianę
tożsamości, to Sarah trafiła najgorzej jak mogła, okazuje się, że zmarła
tragicznie Beth jest policjantką. A to dopiero początki fabuły…
Beth (Tatiana
Maslany)
W miarę, jak
rozwija się serial, poznajemy korowód barwnych postaci, napisanych z wyczuciem
charakterystycznym dla rodzimego BBC – Arta, partnera świętej pamięci Beth, tak
zwanego dobrego gliniarza, jej faceta Paula, który nie jest taki, jak okazuje
się na pierwszy rzut oka (wielowymiarowość bohaterów jest ogromnym plusem
serialu, nikt nie jest tu czarny ani biały, co odcinek ujawniając nowe decyzje
i odsłaniając nową twarz) zastępczą matkę Sarah, która obecnie sprawuje opiekę
nad Kirą i innych. Nikt z drugoplanowych postaci nie pozostaje tak naprawdę w
tle, często zapewniając widzowi zwroty akcji w typie rosyjskiej ruletki. A co z
postaciami pierwszoplanowymi?
Cosima (Tatiana
Maslany)
Idąc za
zagadką Beth, Sarah wpada na kolejne kopie siebie – jako pierwsza jest Niemka
Katja, która niestety nie ma szczęścia gościć w serialu długo, zostawiając
Sarah z mnożącymi się w oczach pytaniami. Jest jeszcze Alison – chyba moja
ulubiona odsłona tej samej aktorki, bo wszystkie dziewczyny gra Tatiana
Maslany, a nad jej talentem zapieję poniżej – przykładna matka dzieciom, żyjąca
w domku na przedmieściach i występująca w miejskim domu kultury, jest Cosima –
geniusz biologiczny ze szczególnym zamiłowaniem do genetycznych zagadnień, jest
Elena – Ukrainka, fanatyczka pomniejszej sekty i w tym babskim kręgu jak
wisienka na torcie wyłania się Felix – brat przyrodni Sarah (no dobra, chłopiec
wychowywany z nią w tym samym domu zastępczym i jej najwierniejszy przyjaciel).
Bardzo szybko między dziewczynami zawiązują się sojusze, niektóre toczą między
sobą otwarte wojny, często dla własnych interesów i to dopiero jest
interesujące, bo jak to by było, być wrogiem samego siebie?...
Elena (Tatiana
Maslany)
Wyżej
wspomniałam już o grze aktorskiej Tatiany Maslany i nie bez powodu, bo aktorka
sama robi serial, pozostawiając nieco czasu antenowego dla pozostałych. Każda,
absolutnie każda dziewczyna ma nie tylko swój styl (Sarah – ostra punkówa, Beth
– elegantka, Alison – skąpana w pastelowych wełenkach, Cosima – typ artystyczny,
Elena – trochę wojsko, bardzo psychiatryk), ale również zestaw gestów i min do
dyspozycji charakterystyczny dla każdej z nich. Najciekawiej jest kiedy jedna
dziewczyna udaje drugą, jak Alison Sarah w pierwszym sezonie i Sarah Cosimę w
drugim; bo wówczas oryginalna postać przebija przez drugą i można zorientować
się, kto jest kim naprawdę. Wielki szacun dla Maslany, że potrafiła to zagrać.
Jestem skłonna przychylić się do zdania co poniektórych krytyków telewizyjnych,
którzy twierdzą, że przy nominacjach do jakiejkolwiek nagrody Maslany nie
powinna otrzymać jednej statuetki, ale co najmniej pięć.
Alison (Tatiana
Maslany)
Zauważcie, że
pisząc tę niby-recenzję nie zdradziłam najważniejszego – o co chodzi z kopiami
Sarah. Zrobiłam to dlatego, żebyście sami sięgnęli po ten serial, bo uwierzcie
mi – warto, jeżeli nie dla fabuły (poszukiwanie nieznanego pojawia się w co
drugim hamerykańskim CSI i jeśli ktoś nie lubi, rozumiem i szanuję, ja też nie
zawsze przepadam) to dla cieszenia oka grą Maslany, która pokazuje tu prawdziwy
koncert solo, rozszczepiając się na kilka ról i chemią między nią a Jordanem
Gavrais, czyli Felixem. Dialogi pomiędzy którąkolwiek z dziewcząt (w
późniejszych odcinkach niewątpliwa przyjaźń zawiązuje się pomiędzy nieco
sztywną Alison a Stereotypowym Gejem Stulecia (to Felixowi nie przeszkadza,
wręcz przeciwnie)) są osobnymi perełeczkami, przy których nie sposób się nie
uśmiechać, chociaż serial sam w sobie trzyma w napięciu i przecież nie jest stricte
komedią. Dodatkowa zaleta to utrzymanie długości odcinków w kategorii
brytyjskiej raczej niż amerykańskiej – odcinków jest dziesięć (przy
standardowych dwudziestu dwóch fabuła stałaby się więcej niż niestrawna, a tak
zostawia oglądających ze szczęką w okolicach podłogi). Tak więc - iść
nadrabiać. Wolny weekend, niezależnie od tego, czy coś świętujecie, czy nie,
temu sprzyja.
I na koniec Felix (Tatiana
Ma... a nie, Jordan Gavrais)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz