Niektórzy są dobrzy w powitaniach. Zazdroszczę im.
Jeżeli spodziewacie się – a macie do tego prawo, patrząc na
tytuł bloga – inteligentnych, długich artykułów o antropologii i etnologii,
zawierających odwołania do naukowych autorytetów w cytatach i komentarzach,
muszę was przeprosić. Tutaj ich nie znajdziecie (prawdę mówiąc, nie wiem, czy mam
prawo nazywać się kulturoznawcą, skoro skończyłam anglistykę, co prawda o
profilu kulturowym, ale zawsze).
Antroetno to ukute przeze mnie pojęcie, którego
używam, żeby określić, czym tak naprawdę się zajmuję i interesuję. Antro (od
antropologii) i etno (od etnologii) mieszczą w sobie wszystko, co robię w życiu
z prawdziwą, szczerą przyjemnością - roztrząsanie godzinami słuszności
życiowych wyborów fikcyjnych postaci, tropienie wpływów kultury w komiksach,
piszczenie z uciechy nad popkulturowymi nawiązaniami w literaturze i oglądanie
tego samego odcinka serialu po raz fafnasty, żeby wydobyć z niego nowe
znaczenie. Wbrew temu, co często powtarzam, lubię ludzi – bo ludzie bywają
interesujący i lubię z nimi wymieniać opinie i dyskutować.
Co będziecie mogli tu znaleźć? Myślę, że różności – od analiz
baśni i mitologii, poprzez tłumaczenia tekstów innych, mądrzejszych ode mnie
ludzi i moich autorskich opowiadań (czasem zdarza mi się takowe popełniać),
recenzje książek, filmów i seriali, przepisy kulinarne inspirowane wędrówkami
po kartach powieści – ohoho, jak to górnolotnie zabrzmiało! - anegdoty,
artykuły i refleksje, do tego, co mi tylko ślina na język przyniesie i o czym
chcielibyście czytać. To nie tak, że panują tu określone ściśle reguły i trzeba
stać na baczność – niechże to będzie takie miejsce, do którego zasiadać
będziecie z kubkiem czegoś ciepłego, żeby się odprężyć i trochę pomyśleć.
Myślenie bowiem ma przyszłość.
Mam nadzieję, że ten blog też będzie miał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz