I to już koniec Kalendarza Opowieści (i, przynajmniej na dłuższy czas, koniec Gaimana). W przyszłości wypatrujcie Sofii Samatar i Angeli Carter.
Opowieść lutowa
NEIL PYTA:
„Jaka była
najdziwniejsza rzecz, jaka przytrafiła wam się w lutym?”
@zyblonius
ODPOWIADA:
„Spotkałem
na plaży dziewczynę, szukała wisiorka swej babci, zgubionego 50 lat wcześniej.
Był u mnie, znaleziony w ubiegłym lutym”.
#KeepMoving
#FebTale
Szare lutowe niebo, mgliste białe wydmy, czarne skały
i morze, również czarne, jak ze starej fotografii, i tylko dziewczyna była ubrana
w żółtą przeciwdeszczową pelerynę sącząc kolor do świata.
Dwadzieścia lat temu
staruszka wędrowała po plaży przy każdej pogodzie, garbiąc się, wpatrując w
piaski, od czasu do czasu schylając z trudem żeby podnieść kamyk i pod niego
zajrzeć. Kiedy przestała przychodzić, kobieta w średnim wieku – jak przypuszczałem,
jej córka – przemierzała plażę z mniejszym niż jej matka entuzjazmem. Teraz
przestała się pojawiać i ona, a jej miejsce zajęła dziewczyna.
Podeszła do mnie. Byłem
jedyną osobą poza nią w tej mgle. Wydawała się niewiele młodsza ode mnie.
- Szukasz czegoś? –
zawołałem.
Zrobiła minę. – Dlaczego myślisz,
że czegoś szukam?
- Przychodzisz tu
codziennie. Przed tobą była inna kobieta, a przed nią jeszcze inna, staruszka z
parasolką.
- To moja babcia –
oświadczyła dziewczyna w żółtej pelerynie.
- Zgubiła coś?
- Wisiorek.
- Musiał być bardzo cenny.
- Nie naprawdę. Ale miał
wartość sentymentalną.
- Musiało to być coś więcej,
jeżeli twoja rodzina szuka go od iks lat.
- Tak – zawahała się. Potem
ciągnęła:
- Babcia mówiła, że zabierze
ją z powrotem do domu. Przybyła tu tylko po to, żeby się rozejrzeć. Była ciekawa.
A potem zaczęła martwić się o swój wisiorek, który miała na sobie, więc
schowała go pod kamieniem, żeby mogła go znaleźć, kiedy tu wróci. A potem
wróciła, i nie była pewna, który to kamień. Już nie. To było pięćdziesiąt lat
temu.
- Skąd pochodziła?
- Nigdy nam tego nie
zdradziła.
Sposób mówienia dziewczyny
zmusił mnie do zadania pytania, którego się obawiałem:
- Czy wciąż żyje? Twoja
babcia?
- Tak. Tak jakby. Ale już
się do nas nie odzywa. Po prostu wpatruje się w morze. To musi być okropne, tak
się zestarzeć.
Potrząsnąłem głową. Wcale
nie. A później wsadziłem dłoń do kieszeni kurtki i wyciągnąłem ją w jej stronę.
– Wyglądał może podobnie? Znalazłem go na plaży rok temu. Tkwił pod kamieniem.
Wisior uniknął zniszczenia
przez piasek i słoną wodę.
Dziewczynę zatkało, potem
uściskała mnie i podziękowała, zabierając wisiorek i biegnąc po mglistej plaży
w kierunku małego miasteczka.
Obserwowałem ją, złoty kleks
w czarno-białym świecie. Ściskającą wisior jej babci w dłoni. Był bliźniaczo
podobny do tego, który nosiłem sam.
Rozmyślałem o jej babci,
mojej małej siostrzyczce, czy kiedykolwiek wróci do domu, a jeżeli tak, to czy
wybaczy mi dowcip, który jej spłatałem. Być może wybrałaby pobyt na ziemi, a zamiast
siebie wysłałaby dziewczynę. To mogło być zabawne.
Dopiero gdy moja cioteczna
wnuczka odeszła i zostałem sam, uniosłem się, pozwalając wisiorkowi zabrać się
do domu, w przestrzeń nad nami, gdzie włóczymy się z samotnymi niebiańskimi
wielorybami i gdzie morza i niebo są jednym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz