środa, 17 września 2014

Tłumaczenie: Neil Gaiman, "Opowieść październikowa"

Dzisiaj będą dwa wpisy, jeden pod drugim. Nie ukrywam, że i jedna i druga historia ruszyły mnie, każda w innym sensie.




Opowieść październikowa

NEIL PYTA:
„Jakie magiczne stworzenie najchętniej spotkałbyś w październiku? (i dlaczego?)”
@elainelowe ODPOWIADA:
„Dżina. Nie, żeby spełnił życzenia. Ale po to, żeby udzielił mi porady jak być szczęśliwym z tym, co się ma”.
#KeepMoving #OctTale





- Miłe uczucie – oświadczyłem i poruszyłem szyją, żeby do końca pozbyć się skurczu.

Właściwie, nie było po prostu miło, było wspaniale. Tak długo siedziałem wciśnięty w tę lampę, że zaczynałem już myśleć, że nikt nigdy ponownie jej nie potrze.

- Jesteś dżinem – stwierdziła młoda kobieta, trzymająca w dłoni ściereczkę od kurzu.

- Zgadza się. A ty jesteś całkiem bystra, słonko. Co mnie wydało?

- Pojawienie się w chmurze dymu – odpowiedziała z cieniem uśmiechu na twarzy. – I wyglądasz jak dżin. Masz turban i buty ze szpiczastymi czubkami.

Założyłem ramiona i mrugnąłem. Teraz byłem ubrany w niebieskie dżinsy, szare trampki i spłowiałą szarą bluzę, typowy męski strój w tym miejscu i czasie. Uniosłem rękę do czoła i głęboko się skłoniłem.

- Jam jest dżin z lampy – obwieściłem. – Raduj się, wybranko szczęścia, gdyż posiadam moc spełnienia trzech życzeń. I nie próbuj numeru z „poproszę większą ilość życzeń” – nie dam się na to nabrać, a ty stracisz życzenie. Dobra. Strzelaj.

Ponownie zaplotłem ramiona.

- Nie – powiedziała. – Znaczy, dziękuję i w ogóle, ale jest w porządku. Jestem szczęśliwa.

- Skarbie – zacząłem. – Koteczku. Złotko. Być może nie usłyszałaś. Jestem dżinem. A te trzy życzenia? Mówimy o wszystkim, czego zapragniesz. Marzyłaś kiedykolwiek o lataniu? Mogę sprawić ci skrzydła. Chcesz być bogata, bogatsza od Krezusa? Pragniesz władzy? Tylko powiedz. Trzy życzenia. Co tylko chcesz.

- Już mówiłam – odparła. – Dzięki. Jest w porządku. Napijesz się czegoś? Musi cię nieźle suszyć po tak długim czasie w lampie. Wina? Wody? Herbaty?

- Eee… - kiedy mnie o to spytała, poczułem pragnienie. – Masz może miętową herbatę?

Zaparzyła herbatę o smaku mięty w imbryku, który wyglądał niemal identycznie jak lampa w której spędziłem lwią część ostatniego tysiąclecia.

- Dziękuję za herbatę.

- Żaden problem.

- Ale nie rozumiem. Każdy, kogo spotykam, zaczyna o coś prosić. Luksusowy dom. Harem przepięknych kobiet – nie, żebyś miała go pragnąć, rzecz jasna…

- A mogłabym – odrzekła. – Nie możesz tak po prostu zakładać, że wiesz, czego chcą ludzie. Och, i nie mów do mnie złotko, skarbie i tak dalej. Mam na imię Hazel.

- Ach! – nareszcie pojąłem. – Więc pragniesz cudownej kobiety? Wybacz mi, proszę. Musisz tylko wyrazić życzenie – założyłem ramię na ramię.

- Nie – powiedziała. – Jestem szczęśliwa. Bez życzeń. Jak tam herbata?

Powiedziałem, że to najsmaczniejsza miętowa herbata, jaką kiedykolwiek piłem.

Zapytała, kiedy zacząłem odczuwać potrzebę spełniania cudzych życzeń i czy kiedykolwiek miałem rozpaczliwą potrzebę zadowalania innych. Spytała o moją matkę. Odparłem, że nie może postrzegać mnie tak, jak postrzega innych śmiertelników, ponieważ byłem dżinem, mądrym i potężnym, czarownym i tajemniczym.

Spytała, czy lubię hummus, i kiedy odpowiedziałem, że tak, przypiekła i pokroiła chleb pita, żebym mógł go maczać w hummusie.

Zanurzyłem kawałki placka w hummusie, rozkoszując się każdym kęsem. To podsunęło mi pomysł.



- Po prostu to powiedz – zachęciłem – a dostarczę ci posiłek godny sułtana. Każde danie będzie pyszniejsze od poprzedniego, a wszystkie podam ci na złotej zastawie. A potem będziesz mogła zachować talerze.   

- Jestem szczęśliwa – oświadczyła z uśmiechem. – Chciałbyś może pójść na spacer?

Przeszliśmy razem przez miasto. Przyjemnie było rozprostować nogi po tylu latach w lampie. Znaleźliśmy się w parku, siedząc na ławce nad jeziorem. Było ciepło, ale rześko, a jesienne liście spadały z drzew spiralnym ruchem przy każdym podmuchu wiatru.

Opowiedziałem Hazel o mojej młodości, jak zwykłem z młodymi dżinami podsłuchiwać rozmowy aniołów i jak rzucali w nas kometami, jeśli zostaliśmy przyłapani. Opowiedziałem jej też o ciężkich czasach, o wojnie dżinów i o tym, jak król Sulejman uwięził nas w rozmaitych przedmiotach: butelkach, lampach, glinianych naczyniach i im podobnych.

Ona powiedziała mi o rodzicach, którzy zginęli w katastrofie lotniczej i po których odziedziczyła dom. Opowiedziała mi o swej pracy, ilustrowaniu książek dla dzieci, do którego wróciła przypadkiem, w momencie gdy zorientowała się, że nigdy nie będzie naprawdę dobrym ilustratorem medycznym i o tym, jak jest szczęśliwa, kiedy dostaje nową książeczkę do zilustrowania. Dodała, że raz w tygodniu uczy dorosłych rysunku w lokalnym college’u.

Nie zobaczyłem w jej życiu żadnej rysy, żadnej pustki, którą mógłbym wypełnić życzeniem, poza jedną.

- Wiedziesz dobre życie – powiedziałem jej. – Ale nie masz nikogo, by się nim podzielić. Szepnij słowo, a sprowadzę ci idealnego mężczyznę. Albo kobietę. Gwiazdę filmową. Bogatą… osobę…

- Nie trzeba. Jest dobrze – powiedziała.

Wróciliśmy do jej mieszkania, mijając domy udekorowane na Halloween.

- To nienaturalne – oznajmiłem. – Ludzie zawsze czegoś chcą.

- Nie ja. Mam wszystko, czego potrzebuję.

- To co mam zrobić?

Przez chwilę się zastanawiała. Potem wskazała na swoje podwórko. – Możesz zamieść liście?

- Czy to twoje życzenie?

- Nie, po prostu coś, czym mógłbyś się zająć, podczas gdy ja będę przygotowywać kolację.

Zamiotłem więc liście na kupkę przy żywopłocie, tak, by nie rozwiał jej wiatr. Po kolacji zmyłem naczynia. Położyłem się w pokoju gościnnym Hazel.




To nie tak, że nie chciała ode mnie pomocy. Pozwalała sobie pomagać. Biegałem na posyłki, przynosząc do domu przybory plastyczne i zakupy. W te dni, kiedy malowała do późna, pozwalała wymasować sobie kark i ramiona. Mam mocne, silne ręce.

 Na krótko przed świętem Dziękczynienia przeprowadziłem się z sypialni dla gości na drugą stronę przedpokoju, do sypialni i łóżka Hazel.

Tamtego ranka, gdy spała, obserwowałem jej twarz. Przyglądałem się wykrojowi ust zmieniającemu się podczas jej snu. Skradające się słońce musnęło jej twarz, otworzyła oczy i spojrzała na mnie, uśmiechając się.

- Wiesz o co nigdy cię nie zapytałam? – zaczęła – Co z tobą? Czego byś sobie życzył, gdybym spytała cię o trzy życzenia?

Pomyślałem przez chwilę. Oplotłem ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie.

- Jest w porządku – oświadczyłem. – Jestem szczęśliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz